CHORWACKI CRES I TROCHĘ CZARNOGÓRY

Chorwacja mój ulubiony kierunek wakacyjnych podróży. Tym razem było bardzo gorąco i mieliśmy wrażenie, ze to lipiec a nie wrzesień. Mogłam więc założyć moje wakacyjne sukienki na które w Polsce w tym roku niestety było za zimno. 

Cres to wyspa położona w północnej części Chorwacji. Można dostać się tu promem z miejscowości Velbiska, na wyspie Krk lub z Istrii z miejscowości Brestowa. Podróż w obydwu przypadkach trwa krótko, około 20 minut 

Cres to również miasto a dokładniej stolica wyspy. To tu zatrzymaliśmy się na kolejne 4 doby. Cres na Cresie to bardzo kameralne i ciche miejsce z uroczym portem w samym centrum. 

Jest to dobry punkt wypadowy do zwiedzania wyspy, zwłaszcza jeśli lubimy, gdy w okolicy jest sklep, apteka i restauracje. Niejednokrotnie przekonaliśmy się później, że Cres to nie riwiera makarska i często w tutejszych wioskach  nie ma dosłownie nic.



Przy okazji wizyty na Cres zwiedziliśmy również dwa najbardziej znane miasteczka na wyspie Losinj (połączonej mostem z wyspą Cres): 


Pierwsze z nich to Mali Losinj


i piekny Veli Losinj



Oczywiście na wyjazd uszyłam sobie miedzy innymi ołówkową granatową spódnicę i taki oto biały T- shirt.


Aby dostać się na Losinj należy przejechać przez miejscowość Osor. Warto się tu zatrzymać na dłużej. Miejsce jest ciekawe z kilku względów. Po pierwsze znajduję się tu kanał (przekopany przez Rzymian) oraz most, który łączy obie wyspy. Most otwierany jest tylko dwa razy dziennie. Po drugie miasto ma długą historię sięgającą czasów starożytnej Grecji. Po trzecie na ulicach zobaczyć można rzeźby wykonane przez chorwackich artystów. 



 Most otwiera się na bok


Jeśli lubicie miejsca odludne położone daleko od cywilizacji i absolutnie magiczne to polecam Wam Lubenice. Droga do wioski wiedzie wąską drogą wśród "płotków z kamieni" (trasa tylko dla doświadczonych kierowców). Warto na własne oczy zobaczyć, że czas zatrzymał się tu  w miejscu.

 plaża w dole, można do niej dojść ścieżką. Eh nie poszliśmy. Następnym razem.



Kolorowa sukienka i zapierające dech Lubenice  

Jeśli już jesteście w Lubenicach to warto również odwiedzić nadmorskie miasteczko Valun, położone w cichej osłoniętej zatoczce. 


Beli to kolejna wioska położona wysoko w górach, która zrobiła na nas niesamowite wrażenie. Na Cresie podziwiać można jedne z największych ptaków Europy: sępy płowe. To właśnie w Beli jest ośrodek, który opiekuje się tymi zwierzętami. Jest on otwarty dla turystów więc można ptaki podglądnąć. 


Droga do Beli jest bardzo wąska i snuje się wśród wysokich zboczy. Pokonując ją będziecie się pocić ze strachu. Wioska prezentuje się zjawiskowo, dlatego trzeba tam pojechać.

Ustrine kolejna  mała miejscowość z bardzo stromym zejściem na plaże. Cudowne widoki i mała ilość turystów. 

A na koniec Vransko jezero, przedziwne jezioro w samym środku lądu i ogromne źródło słodkiej wody na tej wyspie. Próbowaliśmy dojść nad jego brzeg ale droga wiodła stromo w dół i końca nie było widać. Zawróciliśmy z powodu ogromnego upału i skromnych zapasów wody. No cóż następnym razem. 

początek drogi prowadzącej nad jezioro


Cres jest przepiękny, we wrześniu jest tu naprawdę niewielu turystów. Przyroda zachwyca, jest bardzo bujnie, zielono i trochę dziko. Mnóstwo tu cichych plaż, połaci zielonych lasów i mikroskopijnych wiosek. Niesamowity klimat. Na pewno tu wrócimy. 

Kolejny punkt naszej wycieczki to wioska Brist na riwierze makarskiej, patrz relacja z zeszłego roku:  klik
Tym razem  w tej części Chorwacji zachwyciła nas piękna Podaca. 



Po krótkim pobycie w środkowej Dalmacji udaliśmy się na sam koniec Chorwacji do małej wioski Molunat. Po drodze mijaliśmy nasz ukochany, najpiękniejszy Dubrovnik. 


Z Molunat wyruszyliśmy na jednodniową wycieczkę do znanego kurortu Czarnogóry: Budvy. 
Pierwsze wrażenie nie było powalające. Opuszczony hotel wygląda dość mrocznie i nie jest najlepszą wizytówka miasta.

Stare miasto natomiast jest niesamowite. Tego dnia niebo było burzowe i co jakiś czas zaskakiwał nas ulewny deszcz. Mimo to a może właśnie dlatego Budva wydała nam się niezwykła. W niczym nie przypomina chorwackich kurortów. Przede wszystkim jest tu taniej, poza tym plaże są piaszczyste i niestety dość brudne. Do jednej z nich, kawałek za starym miastem wiedzie urokliwa ścieżka. Właśnie stąd widok na Budvę jest najpiękniejszy....

Sportowa sukienka z cienkiej dzianiny z szarymi ściągaczami. 





Selfie tez musi być.



A tu już Chorwacja i wspomniana wioska Molunat, senna i jakby trochę zapomniana, ale jakże malownicza.



Reszta pobytu w Chorwacji upłynęła nam na spacerowaniu po naszym ulubionym Slano. Zawitaliśmy również do Mali Ston  na półwyspie Pljesac na pyszne  ostrygi i do Żuljany aby podziwiać niezwykle turkusowy kolor wody.

Ten widok w Zuljanie długo zapamiętam

Turkus, zieleń i słońce oraz moje wakacyjne sukienki. 



Już czekam na kolejny wyjazd do Chorwacji. Może następnym razem Rab i Mljet. Ehh już nie mogę się doczekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz