CHORWACJI WDZIĘKI I RÓŻNE SUKIENKI


Chorwacka sukienka. Prosta, kwiatkowa i wesoła jak cały ten kraj

Może nie jest to bardzo oryginalne, ani też bardzo egzotyczne i na pewno nie do końca odkrywcze, ale kocham Chorwację.
Razem z rodziną po prostu musimy pojechać tam raz w roku. Powód jest banalny po prostu zżera nas tęsknota. Tak wiem, połowa Polski tam jeździ, no cóż wcale się nie dziwię. Mam natomiast taki wspaniały komfort, że omijam wakacyjne miesiące, kiedy to miejsce na plaży trzeba zajmować o 7 rano, w miasteczkach trudno o wolną ławkę, a na każdym balkonie słychać ojczystą mowę.

Celem naszej tegorocznej wycieczki były trzy miejsca: pierwsze to położona na północy wyspa Krk, drugie, to miejscowość Brist na riwierze Makarskiej a trzecie to Slano niedaleko Dubrovnika. 
Pierwszą  naszą miejscówką była Čižići, mała turystyczna osada o nazwie zupełnie nie do wypowiedzenia, chociaż samo miejsce jak najbardziej godne polecenia. 

Pierwszego dnia pobytu po drodze do stolicy wyspy (również o nazwie Krk) zatrzymaliśmy się w malowniczej Malinska. O tak bardzo malowniczej.


Miasto Krk również nie rozczarowuje, zwłaszcza, gdy ma się okazję podziwiać widowisko rozbijania się fal o skały. 




Kolejny punkt wycieczki to przeurocze, ciche miasteczko Vrbnik. 



Gorąco polecam to miasto, położone na klifie. Oprócz idyllicznego spokoju znajdziecie tu również urokliwe uliczki.




Na wyspie Krk w miejscowości Soline znajdują się lecznicze błota, których działanie jest podobno zbawienne dla urody. Dzień drugi postanowiliśmy więc rozpocząć od wytarzania się w tymże błocie. Żeby jednak tego dokonać musieliśmy je najpierw zlokalizować. Soline przywitała nas takimi oto przecudnymi zatoczkami z krystaliczną i ciepłą wodą. W niczym jednak błota to nie przypominało.



Wielce rozczarowani ruszyliśmy do osady o ładnej nazwie Šilo. Jak dla mnie Chorwacja ma jedną ogromną zaletę, obojętnie gdzie pojedziesz wszędzie jest pięknie. 


Po drodze do najpopularniejszej turystycznej miejscowości Baška, napotkaliśmy przedziwny kamienny widelec.

Tajemniczy widelec, to pierwsza litera alfabetu starego słowiańskiego pisma zwanego Głagolicą. Na podobne kamienne litery  można trafić po drodze do Baška  a to dlatego. że  to właśnie w okolicach tej miejscowości została odnaleziona stara kamienna płyta z prasłowiańskim tekstem.

A sama miejscowość poraziła nas swoją kolorowością. Żółte, niebieskie domy, turkusowa woda. Po prostu kolorowość na maksa.









Zawitaliśmy też na chwilę w malutkiej Stara Baška. Tutaj po sezonie nie ma już zupełnie nikogo.


Nasyceni kolorami wróciliśmy do apartamentu i stojąc na balkonie ku wielkiemu zadowoleniu zobaczyliśmy poszukiwane i upragnione błota lecznicze. Okazuję się, że leżą one na granicy Stilo i Čižići i rano były kompletnie zalane przez przypływ. Mimo, iż pora była już nocna postanowiliśmy się w błotku wytarzać. O tak spróbujcie, człowiek od razu pięknieje gdy w błocie szaleje:)
Oj smutno było wyjeżdżać z uroczej Krk. Na koniec podarowaliśmy sobie spacer po najstarszym mieście wyspy: Omišalj. Maleńki Omišalj przed 9 rano w połowie września nie posiada już żadnych turytów, posiada za to ogródki sałatowe i drzewka śliwkowe oraz przecudnej urody kaktusy zlokalizowane w samym centrum miasta.



 Takich widoków spodziewajcie się gdy będziecie spacerować po mieście


Po drodze do drugiego punktu naszej wycieczki zawitaliśmy do jednej z naszych ulubionych miejscowości Primosten. Zapewniam Was to miejsce jest magiczne. Położone na niewielkim cyplu, wychodzącym łagodnie w morze. Idąc w górę ulicami miasta traficie do kościoła i przykościelnego cmentarza. Widok z góry jest doprawdy niebiański.





Nareszcie riwiera Makarska, straszliwie zakorkowana i zaludniona w czasie sezonu, teraz była spokojna i cicha. Miejscowość Brist jest bardzo mała, ale ma jedną niezaprzeczalną zaletę: cudny deptak. Można nim przejść do większej miejscowości Gradac i to jest najlepsze przejście deptakiem jakie można sobie wyobrazić. Jeśli istnieje gdzieś ranking najładniejszych deptaków to ja głosuje własnie na ten.


Kolejnego dnia wybraliśmy się na wycieczkę łódką po rzece Cetina. Eh co tu dużo pisać po prostu fantastycznie.
 


Z Brist do Mostaru jest bardzo blisko, więc postanowiliśmy dać szansę również temu miasteczku. Do tej pory jakoś omijaliśmy je szerokim łukiem ze względu  na rekordową liczbę wycieczek, które odwiedzają to miasto.
Hmmm, uczucia mam mieszane, piękne rękodzieło, piękny most i miasto. Ślady wojny są jednak tu tak widoczne, że mimo nieziemskiego upału zmroził nas widok zniszczonych budynków.


Przechadzanie się najlepszym deptakiem nie miało końca. O zachodzie i poranku, w tą i z powrotem, stało się to naszym nałogiem. A po drodze oliwki, figi, góry, morze. Wszyscy uśmiechnięci, ale jak tu się nie uśmiechać.


 



A jeśli plaża i upał to musi też być orzeźwienie. 

Slano, nasz kolejny punkt podróży, znamy bardzo dobrze, byliśmy tu już kilka razy. To idealne miejsce wypadowe jeśli chcemy zwiedzić Palješac i Dubrovnik. Można tu niesłychanie wręcz odpocząć. Plaża jest cudowna a woda niezwykle ciepła. Zobaczysz tu i zjesz ośmiornice i ryby, a zachody słońca są wprost nierealne. I tu zaznaczę, że jeżeli istnieje ranking najładniejszych zachodów słońca to ja głosuje na zachody w Slano. 








Rano, gdy budzisz się a za oknem masz taki widok to przecierasz oczy ze zdumienia. Obrzydliwe piękno tak po prostu sobie istnieje a Ty możesz bezkarnie na nie patrzeć. W zasadzie nic już więcej nie potrzeba, żeby poczuć się szczęśliwym




Ośmiornice łowią tu wszyscy, my mieliśmy wyjątkowe szczęście zobaczyć to fascynujące zwierzę przyklejone do pomostu. Zresztą codziennie wieczorem wychodziliśmy po prostu gapić się na ryby w wodzie. Taki wzrokowy fishing, jakkolwiek dziwnie to brzmi dawało nam ogromnie dużo frajdy.

Równie obrzydliwych widoków można tu spodziewać się nocą. 


Jeśli macie ochotę spróbować świeżej ostrygi, to nie ma lepszego miejsca niż Mali Ston. Mieliśmy co prawda duże opory ale spróbowaliśmy i polecamy.

 A tu kuter z którego dostaliśmy wyżej wymienione owoce morza 

Jeśli chodzi o spacer po Stonie, gdzie podziwiać można wspaniały mur, to przechadzałam się tu w mojej ulubionej spódnicy z kieszeniami. Tym razem wersja granat.


Oh Dubrovnik moja miłości, ile razy widzę to miasto, nie mogę uwierzyć w jego piękno. Tym razem wybraliśmy się kolejką linową aby popatrzeć na czerwone dachówki z wysokości.



Trzeba wyjść poza mury miasta, usiąść na kamieniu pod palmą i się napatrzeć i zapatrzeć

A gdy jest bardzo duży upał, na takiej oto plaży można się schłodzić 

A to taka prosta propozycja na wygodną chorwacką sukienkę. Najlepiej żeby była niebieska tudzież turkusowa, wówczas najlepiej wkomponuje się w krajobraz.

Nie byłoby Chorwacji bez wina, wycieczka po półwyspie Palješak obowiązkowo musi zawierać przystanki w przydrożnych "winiarniach" czyli piwnicach tudzież garażach, gdzie skosztować można i zakupić przeróżne trunki.


A to Orebic, bardzo popularna destynacja polskich wycieczek. Po sezonie to prawdziwa oaza spokoju.

Jeśli zdarzy Wam się we wrześniu deszcz, to nawet dobrze, bo po deszczu możliwa jest tęcza i żaby wychodzą na ulicę.


Chciałoby się tam zostać gapić się na morze, chłonąć lawendę i rozmaryn, bo pachną tam niewiarygodnie. 
Muszę przyznać, że zaraz po powrocie dopada mnie nostalgia, która utrzymuje się do kolejnego wyjazdu. Jak do tej pory każdy kto z nami był w tym kraju również odczuwa ten stan rozmarzenia, szczęśliwości i niepohamowanej chęci powrotu. Mówimy na tą przypadłość Chorwacjoza i to jedyna (poza moją miłością do materiałów i tkanin przeróżnych) dobra choroba na którą przyszło mi zapaść.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz